poniedziałek, 12 marca 2012

Nowe mieszkanie

Długo zastanawiałam się, czy się wyprowadzić. Cena wynajmu naszego pokoju  to śmieszne 100€ na głowę. Wszyscy, którym mówiłyśmy ile płacimy nie wierzyli nam, że tak mało. Do tego bardzo blisko do naszej szkoły - na upartego można chodzić na piechotę. 
Mówi się, że Turcy to brudasy. To nie prawda. W naszym mieszkaniu było zawsze bardzo czyściutko, dbali o porządki, o siebie też :-) Pod tym względem nie mam im nic do zarzucenia. Ale! Mieszkanie znajduje się jakąś godzine drogi od Taksimu - centrum. W nocy jest czasami problem z tym, żeby się dostać do domu, wracać z imprez w stanie conajmniej "wesołym". Ostatnio całą drogę z Metrobusa do mieszkania przebiegłam, bo bałam się jak cholera wracać w nocy sama. Wkurzało mnie w tym mieszkaniu to, że ciągle było zimno. Jak podkręcałam ogrzewanie, Kadir przychodził i wyłączał je, co by oszczędzić na rachunkach. Nic mnie bardziej nie wkurza niż to, kiedy w mieszkaniu jest zimno!
 Od początku prosiłyśmy Kadira, że chcemy szafę, dwa małe stoliki i jakąś malutką szafkę na nasze kosmetyki. Więc kupili nam taką jakby turystyczną szafę z materiału (która zdążyła się rozwalić już dwa razy, łącznie z jej zawartością), dostałyśmy jeszcze jeden mały nieporęczny stół, a o szafkę na kosmetyki już nawet przestałyśmy się prosić, bo ciągle obiecywali, że kupią... i kupili - po miesiącu. Do tego czasu nasze rzeczy były w walizkach. Szlag mnie trafiał za każdym razem jak musiałam szukać czegoś w mojej walizce, w której było wszystko począwszy od bielizny, po biżuterię, do książek. 
Okazało się, że w mieszkaniu Murata, jednego z naszych Erazmusów jest wolne miejsce w pokoju. Mieszkanie mieści się na Mecidiyeköy za Cevahir Center, do którego mogę chodzić dosłownie w kapciach tak jest blisko (dwa tygodnie uczyłam się wymawiać tą nazwę - M E DŻ I D J E J K O J ! ale jak próbuję ją wymówić to  nadal się ze mnie śmieją, więc pewnie jeszcze inaczej to brzmi :-) 
Najlepiej jest mieszkać własnie tutaj, bo jest w centrum, więc wszędzie jest blisko. Niestety ceny tutaj to jakaś abstrakcja. Ja wynegocjowałam 375 TL za miejsce w pokoju łącznie z rachunkami. Średnio za pokój płaci się tutaj od 650 TL wzwyż.  
<3
Mieszkanie jest bardzo w porządku, dwupoziomowe, mamy mnóstwo miejsca na wszystko: 2 łazienki, wielki taras (już wyobrażam sobie siebie na tym tarasie, w Tureckim słońcu, z książką w ręku:-) Gretta - moja lokatorka urządziła nam na prawdę dziewczyński, przytulny pokoik.
Więc znowu włóczęga Filiczkowska spakowała swoje manatki i z walizką większą od niej wyruszyła na Mecidiyeköy (do tej pory mam zakwasy od noszenia tych bagaży, bo po co poprosić kogoś o pomoc w przeprowadzce...?)
Jak wspomniałam, dzielę pokój z Grettą, dziewczyną z Rumunii, Erazmuską, 2 lata starsza, sympatyczna "dziewczyńska" dziewczyna, straszna gaduła, bardzo dobrze mówi po angielsku  (aż mi czasem głupio się odzywać przy niej!). Czasami wydaje mi się, że potrafi czytać w moich myślach, dlatego nie czuję się jeszcze swobodnie w jej towarzystwie. Ale będzie coraz lepiej mam nadzieję. 
Okazało się, że mamy ze sobą dużo wspólnego, np. znajomych. Kiedyś pisał do mnie jakiś Turek, czy nie chciałabym się z nim umówić, czy pozwiedzać Istambuł coś tam coś tam (cóż za nowość i niespotykany sposób na podryw - przewodnika po Istambule dla zagubionej blondynki z Polski...;-). Grzecznie odmówiłam i już więcej nie pisałam z nim. Kiedy Gretta opowiadała mi, że własnie wróciła z randki z pewnym chłopakiem a potem zobaczyłam go na fejsbuku, powiedziałam, że ten koleś do mnie też bajerę cisnął! Najlepsze jest to, że tymi samymi tekstami co do Gretty, dosłownie jak "kopiuj wklej". Miałyśmy niezły polew z gościa, jaki to z niego żigolo! Gretta już więcej się z nim nie umówiła;-). 
Okazało się też, że moja lokatorka miała śpiewać w tym samym zespole co ja z Can'em, ale zrezygnowała. Była nawet na naszym koncercie. Najlepsze  jest to, że nie rozpoznała we mnie dziewczyny ze sceny. Powiedziała, że na codzień, bez makijażu wygladam na 16 lat (cóż za nowość!), a że scenie wyglądałam na dużo starszą. 
Alish i Gretta
Oprócz Gretty mieszka tutaj dwóch innych Erasmusów - Murat, o którym wspomniałam - Turek, ale mieszka w Niemczech i Alish z Iranu. Z Alishem znałam się już wcześniej - podrywał mnie na pierwszej imprezie, był mega nachalny i ciągnął mnie na parkiet, w końcu powiedziałam mu "fu....k off!" i się odczepił. Miałam niezły zaskok kiedy zobaczyłam go w moim nowym mieszkaniu! Na szczęście okazał się całkiem spoko. Śmieszny koleś, trochę jakby z gejowską osobowością, ale nie jest gejem ;-)  
Z Muratem
Tarik, właściciel mieszkania też był na Erasmusie, w Portugalii, teraz pracuje. Oprócz Tarika jest jeszcze dwóch innych, pracujących Turków, ale nie widuję ich, nawet nie pamiętam ich imion, ale podobno dobrze gotują, wiec muszę się z nimi zaprzyjaźnić :-) Łącznie jest nas tutaj 7 osób. Wszyscy nawijają po angielsku. 

Mega!



Droga do szkoły zajmuje mi 50 minut, ale WHO CARES?! jeśli mieszkam w samym sercu tego tętniącego życiem nieogaru zwanego ISTAMBUŁ... :-)

P.S Już chcieli mnie porwać na jakąś imprezę pierwszego dnia. Ale cały tydzień spędziłam praktycznie poza domem, więc pierwszy raz musiałam odmówić. Potem mi opowiadali, że to była bardzo luksusowa impreza, że zaprosił ich menager klubu (wejście kosztuje 50 TL!), pod koniec kelner przyniósł im rachunek na 2 200 TL! Ale nie musieli płacić, bo byli gośćmi! Potem żałowałam, że nie poszłam... Tak sobie tutaj imprezują Robaczki!


Tymczasem w mojej głowie... 


1 komentarz:

  1. Czyli witamy w sąsiedztwie Mjedzidjekoj :D! Asia & Dorota

    OdpowiedzUsuń