Wracając do Istambułu byłam
bezdomna. Wszyscy musieliśmy się wyprowadzić z naszego Edenu na Mecidieykoy, bo
skończył nam się kontrakt. Strasznie trudno było pożegnać się z wielkim
łóżkiem, naszym tarasem i lokatorami. Spędziliśmy tam naprawdę świetne chwile.
Po powrocie do Istambułu
zamieszkałam z Gretą, która dzieliła mieszkanie ze swoim kolegą z pracy,
Mehmedem, Arabem, jego dziewczyną Aidą z Kurdystanu i jej dwójką dzieci.
Dzielimy mały, przeuroczy pokoik.
Wszystko ładnie pięknie, nawet karmią
nas tu co chwile, ale coś co nas wkurza niesamowicie: sąsiedzi! Czasami nawet
wydaje mi się, że dzielimy ulice ze szpitalem psychiatrycznym. Stare(?),
tureckie, sfrustrowane życiem kobiety, wrzeszczące jak opętane a to na dzieci,
a to na kota, albo w ogóle wrzeszczące! I żeby to jeszcze były ze 3 wykrzyczane
zdania – ONE POTRAFIĄ WRZESZCZEĆ NAWET PRZEZ PÓŁ GODZINY! Codziennie rano
jesteśmy budzone przez kompletnie bezsensowne wrzaski. Nawet okna nie można
otworzyć, bo zaraz słyszysz jak krzyczą!
One muszą być strasznie nieszczęśliwe, ale czy cała ulica
musi tego wysłuchiwać i popadać w tę samą depresję?!
Zaczęły się potworne upały, do tego stopnia, że
najsmaczniejszym posiłkiem w ciągu dnia jest woda z lodem, albo… lody! Może to
tylko my, Europejczycy tak bardzo odczuwamy ten gorąc. Inaczej nie potrafię
wytłumaczyć sobie tego, że w 32 stopniowym upale ludzie ubierają długie
spodnie, długie rękawy i jeszcze czasem swetry. Już nawet nie wspomnę o
islamskich, zakapturzonych i zapłaszczonych od stóp do głów kobietach,
wyglądających jak skrzynki na listy, kiedy w skrajnych przypadkach widać im
tylko oczy (bardzo podobało mi się Twoje porównanie, Zachara J).
Ile razy słyszałam od mojej mamy „Po co Ci te długie spodnie
na taki upał?!”, dlatego teraz jestem przeczulona na tym punkcie. Od noszenia
swetrów i jeansów jest zima, ja mam zamiar cieszyć słońcem. W końcu rzadko
kiedy zdarza nam się ubierać letnio nawet podczas lata, deszczowego zazwyczaj.
Mieszkamy
w miejscu zwanym Çapa, należącego do jednego z najbardziej
konserwatywnych części miasta.
Niczego
nieświadoma wyszłam pierwszego dnia do szkoły w krótkim rękawku i spódniczce. Coś,
co w Polsce jest traktowane jako normalny, dzienny ubiór (przecież szłam na
uniwerek, nie na imprezę!), tutaj jest traktowany jako wulgarny. Co chwile dało
się słyszeć klaksony, gwizdy, „çok güzel!”, i inne prostackie odzywki mężczyzn, którzy
jak psy lecą za każdym odsłoniętym skrawkiem kobiecego ciała.
Jeszcze na nasze nieszczęście, niedaleko Çapy
spacerują prostytutki. Wiele razy, stawały za nami samochody, zaczepiały mnie i
Gretę idące ulicą, ubrane już nawet normalnie, chodzili za nami przez całą
drogę od przystanku pod same drzwi domu.
Pewnego dnia, kiedy wracałyśmy z Gretą z imprezy, musiało
nas eskortować do domu dwóch znajomych kelnerów z pobliskiej kawiarni, do
której często chodzimy, bo jeden koleś nie dawał nam spokoju.
Doszło do tego, że idąc na imprezę musimy ściągać z siebie
wszystkie ozdoby, obcasy chować do torebki, chodzić w trampkach na przystanek i
zakładać to wszystko dopiero na miejscu. Jakaś paranoja! Jesteśmy już chore od
tego.
Turcja to najbardziej zazdrosny
kraj na świecie i nie wiem kto jest bardziej zazdrosny, czy Turcy czy
Turczynki. Uświadomiłyśmy sobie, że podczas 5 – miesięcznego pobytu tutaj nie
udało nam się tutaj zawiązać bliskiej, normalnej przyjaźni damsko-męskiej
między nami a Turkami (oczywiście nie mamy tego problemu z innymi, erasmusowymi
ludźmi).
Wszystko krąży wokół seksu! Przyjaźń
nie istnieje! Turcy są wrażliwymi, ciepłymi ludźmi, którzy są w stanie zrobić
dla Ciebie wszystko dopóki nie uświadomisz im, nawet w jak najbardziej
delikatny sposób, że nie jesteś zainteresowana ich gierkami. A wtedy
natychmiast znika po nich ślad, tak jakby przyjaźń nawet nigdy nie miała
miejsca.
Aha, argument, że masz chłopaka w ogóle nie działa. Traktują
ten fakt małostkowo.
Przypadek o którym mówię nie jest
pojedynczym i zdarzał się na przestrzeni pół roku nie tylko mi, ale też Grecie,
Petrze i innym znajomym Polkom w Istambule. Za każdym razem, kiedy poznawałyśmy
nowych znajomych, myślałyśmy że tym razem wpadłyśmy na fajnych ludzi, że się
nie przejedziemy, a wszystko i tak kończyło się tak samo.
Przez długi czas starałam się nie
stereotypizować Turków, do sytuacji w jakiej się znalazłam 3 dni temu…
Wracam razem z moim znajomym z
tureckiego wesela (o którym opowiem w następnym poście). Byliśmy na Sefakoy,
dystrykcie na którym mieszkałam przez pierwszy miesiąc. Pytamy ludzi jak dojść
na metrobus. Oni udzielają nam wskazówki, kiedy to nagle dołącza się do nas
jeden turecki chłoptaś, który słyszał, że pytamy o drogę, i gada coś do mnie.
-Turkce bilmiyorum! (nie znam tureckiego)– odpowiedziałam mu,
nie miałam zamiaru z nim gadać.
Koleś jednak nie dawał za
wygraną, ciągle szedł za nami. Postanowił, że teraz zacznie gadać do Kunle,
mojego znajomego niby w celu pokazania nam drogi.
- Kunle, ja wiem już gdzie jestem, nie potrzebujemy go koło
nas. Powiedz mu, żeby sobie poszedł. – powiedziałam.
Na co Kunle podziękował mu ładnie
i powiedział, że znamy drogę, że nie musi iść dalej z nami. Chłopak już nie
wiedział co miał ze sobą zrobić, skończyły mu się pomysły jak mnie zaczepić, po
czym złapał mnie z niemiłosierną siłą za tyłek i zwiał!
Ja zaczęłam krzyczeć, Kunle nawet
nie widział co się stało! Próbował mnie uspokoić, a ja jeszcze przez 10 minut
nie mogłam uwierzyć co się stało!
Była godzina 23h, szłam spokojnie z moim znajomym, oczywiście
ubrana elegancko, nie mogłam przecież iść na wesele w jeansach i trampkach,
naokoło mnóstwo ludzi, a ja mimo tego zostałam napastowana przez jakieś nienasycone
zwierzę, dla którego prawdopodobnie nie było innej opcji, żeby dotknąć
dziewczyny.
Dziękujemy wszystkim, ale to wszystkim bez wyjątku Turkom za
pokazanie nam, kobietom, tureckiej mentalności „wysokiej” klasy.
I jeszcze coś. Turcy nie znają pojęcia EKOLOGIA I OCHRONA
ŚRODOWISKA. Na ulicach roi się od śmieci. Serce mi się kraja za każdym razem
kiedy widzę na ulicy dzieci i ich rodziców wyrzucających papierki po lodach
albo plastikowe butelki ot tak, za siebie. Eh. Niech taczają się w swoich
własnych brudach. Między innymi dlatego już nie chodzimy na Taksim, który nocą
pełni funkcję śmietniska.
„- I jak, Dziewczyny, podoba Wam się Istambuł?
- Miasto jest
świetnie, ale ludzi nie lubimy...”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz