poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Bursaspor!

Tak jak obiecywałam, filmik z imprezy w "360". Przed sobą macie prawie 8 minut roznegliżowanych tancerek. Enjoy! :-) (w tle oczywiście piski Gretty i moja ambitna rozmowa z Egemenem. Polecam 0:22 kiedy to jedna z nich podaje mi szampana, 2:53 kiedy dostaje "dokładkę", 3:32, żeby zobaczyć co działo się z Egemenem w 3:42 :-)



W czwartek byliśmy z Egemenem na meczu Bursaspor z Sivasspor. Moja pierwsza reakcja kiedy mi zaproponował to emocjonujące wydarzenie : "A daj Ty mi święty spokój!" Ale w końcu się zgodziłam - no przecież nie mogłam biedaka zostawić samego!
Myślałam, że to ot taki tam meczyk. Chodziło się przecież za Maćkiem na B - klasowe mecze Halniaka, KSK i inne. Myślałam, że to będzie podobny mecz. Ale jak wsiadłam do metrobusa, już widziałam poprzebieranych na biało - zielono kibiców Bursy (skąd pochodzi Egemen). Kiedy nagle przede mną wyrósł stadion i zaczęłam słyszeć przyśpiewki, wiedziałam, że kurcze, no łatwo nie będzie... Kiedy okazało się, że byłam jedyną dziewczyną jaką widziałam na meczu, zrobiło mi się jeszcze weselej... Pani ochroniarz (ochroniarka?! o.O) była drugą. Obmacała mnie z góry do dołu. Wygrzebała wszystkie moje rzeczy z torebki (jak dobrze, że rano zrobiłam w niej porządki, gdyby nie to, miałaby nie lada zadanie z przeszukaniem całego tego śmietnika) Okazało się, że moje plastikowe nożyczki, które mama kupiła mi gdy szłam do przedszkola i służyły mi do dzisiaj do wycinania fiszek, stanowiły nielada zagrożenie dla tych naładowanych testosteronem, wrzeszczących, agresywnych facetów, więc zostały mi brutalnie odebrane! Nie wiem czy kiedykolwiek pogodzę się z ich stratą... :-(

Kiedy Egemen zaprowadził nas do sektora dla rodzin z dziećmi zrobiłam jedno wielkie "C'MON!" Nie jestem przecież "rodziną", a tym bardziej "z dziećmi"! 
No to poszliśmy... w największy młyn!
Miałam mega frajdę! Atmosfera świetna! Od razu zostałam opatulona w biało - zielony szalik i śpiewałam z Egemen ich przyśpiewki. Chyba dobrze, że nie wiem co znaczyły słowa. Pewnie okazałoby się, że własnie nauczyłam się nowych tureckich przekleństw ;-)
Oczywiście mecz wygraliśmy 4:1. Za każdym razem jak Bursaspor strzelała gola byłam wyściskiwana przez Egemena, więc moje żebra niemalże zostały połamane... 4 razy. 





A teraz coś czego słuchałam z otwartą buzią. 

Wyrzuciłam Egemenowi pewnego dnia, że na fejsbuka wstawia zdjęcia z całego swojego życia. Dosłownie jak pamiętnik. Chyba pisałam kiedyś o tym, jak tutaj traktuje się facebooka - z profilu można wyczytać dosłownie wszystko, o każdym dniu przeciętnego Turka. No cóż - jak to powiedziała moja koordynatorka z WSB, pani Magda - "różnice kulturowe" (pozdrawiam serdecznie:-). 
No i spośród tych "pamiętnikowych" zdjęć z dzieciństwa zobaczyłam to. 



Mały Egemenek przystrojony w iście królewskie szaty. Okazuje się, że zdjęcie pochodzi z ceremonii obrzezania. 
Naczytałam się mnóstwo książek o tym obrzędzie, szczególnie obrzezania wśród kobiet, co jest chore! Ale obrzezanie chłopców ma się jednak inaczej. Jest niezbędne u żydowskich noworodków płci męskiej i u muzułmańskich chłopców jako rytuał religijny i powinno być wykonane z zasadami płynącymi z religijnych zwyczajów i tradycji. Zabieg najczęściej oznacza potwierdzenie przynależności do określonej grupy religijnej i społecznej. 
Jak dotąd byłam przeciwna temu zabiegowi. Bo niby po co usuwać coś, z czym się rodzimy, takim nas przecież stworzył Bóg. Ale obrzezanie zapobiega rakowi penisa, prostaty, jest zalecane ze względów higienicznych, estetycznych itd.. Polecam zajrzenie na stronę http://www.obrzezanie.com/

Zupełnie umknął mi fakt, że wszyscy nasi znajomi przecież muszą być obrzezani! Zaraz bezwstydnie zaczęłam wypytywać Egemena o cały ten rytuał.
Okazuje się, że jest to traktowane mniej więcej jak u nas Pierwsza Komunia Święta. Czyli bardzo ważny dzień, na który wszyscy czekają (prezenty, zjazd rodzinki itd.). 
Jedni po prostu kończą ceremonię na zabiegu w szpitalu, drudzy robią imprezy na miarę wesela. Wszystko zależy od rodziny, w jaki sposób chce uczcić ten dzień.
Egemen miał jakieś 10 lat, rodzice przyszli do niego rano i oznajmili, że dzisiaj jest ten ważny dzień dla niego, wszyscy będą się cieszyć, bo dzisiaj stanie się mężczyzną. 
Do jego domu zjechała się cała rodzina. Przystroili go w szaty, wsadzili w najlepsze auto i wszyscy pojechali na cmentarz, żeby pomodlić się za pośrednictwiem zmarłych do Allaha. W tym czasie mały Egemen przeżywał koszmar w obawie, że straci swój "przyrząd do siusiania" jak to powiedział w przed dzień ceremonii jego kuzyn, żeby nastraszyć biedaka!;-) Poor Egemen :)
Zazwyczaj zabieg ten odbywa się w szpitalu, ale rodzice Egemena chcieli odprawić obrzęd w domu. Szamotał się tak, że musiało go trzymać 3 chłopa. Okazało się, że i tak nic nie czuł, bo dostał znieczulenie (posmarowali go czymś znieczulającym).
Po wszystkim położyli go w specjalnie przygotowanym wcześniej wielkim, przystrojonym na tę okazję łóżku z baldachimem, musiał tak leżeć parę godzin. W tym czasie przychodzili do niego kuzyni, wujkowie, starsze dziewczęta z rodziny, mówili, że od teraz jest już mężczyzną, częstowali go papierosami (taki głupi obyczaj:-). 
Potem impreza przeniosła się do hotelu. Wnieśli Egemenka na iście królewskich "noszach" jak jakiegoś sułtana. I tam też położyli go w specjalnym miejscu. Przynosili mu słodycze i złoto (nie pieniądze w kopertach jak to bywa u nas), wszyscy tańczyli i bawili się do późna.
Nie będę opowiadać o szczegółach, ale ja słysząc tą historię byłam pod wielkim wrażeniem. 
To sobie Turki  ładnie świętują... :-) 

Coś za dużo Egemena tutaj ostatnio, tak zauważyłam własnie, ale skumaliśmy się bardzo. Jest jedną z najbliższych mi osób tutaj. Możemy gadać godzinami o pierdołach. Bardzo pozytywny chłopak :)

Nasze dialogii, z serii najlepsza dieta:
"Gretta! I'm hungry!"
"Shut up and go sleep!"
:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz