piątek, 1 czerwca 2012

Spełniłam jedno z największych moich marzeń!

Wybaczcie moją nieobecność. 
Otóż!
Pojawiła się świetna szansa, o której dowiedziałam się jakieś dwa tygodnie temu. Od tamtej pory pisałam, pisałam PISAŁAM! 

Z okazji 25 rocznicy programu jest organizowany konkurs "My experience from abroad" - "Moje doświadczenia z zagranicy". Polega on na opisaniu swoich Erasmusowych przygód. Limit? 40 - 80 stron. Kiedy dowiedziałam się o tym, uświadomiłam sobie, że praktycznie cała pracę mam opisaną na blogu. Myślałam, że nie będzie z tym wiele wysyłka. Jakże się myliłam! Okazało się, że miałam więcej do powiedzenia niż przypuszczałam. Napisała m wszystko to, czego nie odważyłabym się napisać na moim blogu. Były to zbyt osobiste sprawy. Ale tym razem nie liczyłam się z niczym!
Odkąd przeczytałam o konkursie, wykorzystywałam każda chwilę na pisanie. A było to bardzo trudne! Mój laptop już nie wytrzymuje napięcia. Wyłącza się średnio 10 raz dziennie. I wyobraźcie sobie moje wkurzenie, kiedy właśnie wczuwałam się w opisywaną sytuację, albo nieoczekiwanie napisałam coś mądrego, a laptop mi gasł w momencie, kiedy nie zdążyłam mojej pracy. Oprócz laptopa, posłuszeństwa odmówił mi mój telefon i myszka! Działam destrukcyjnie na wszystko co mnie otacza! 
Ale najbardziej w pracy przeszkadzały mi moje psotnice Petra i Greta, które za każdym razem przychodziły albo ze świeżym newsem, albo z obiadem, z lodami albo po protu... przychodziły. Nie potrafiłam się przy nich skupić, ale uwielbiam je własnie za to! Nawet kiedy budziłam się w nocy, żeby pisać na spokojnie, w ciemnym pokoju, sama, wprawiając się w nostalgiczny, ponury nastrój, aby pisać o tych najtrudniejszych rzeczach, zaraz okazywało się, że któraś nie mogła spać, więc przychodziła do mnie i tak leżałyśmy przytulone do siebie, gadając do rana o pierdołach,  śmiejąc się, przez co szybko mój ponury nastrój "psuł się". 

To był prawdziwy wyścig z czasem, ale 31 maja spełniłam jedno ze swoich największych marzeń - NAPISAŁAM KSIĄŻKĘ! W 60 - ciu stronach o moim życiu tutaj nie oszczędziłam nikogo, nawet siebie. Bez cenzury, z pełnym obiektywizmem opisałam wszystko co się działo. Bój się Boga, Filiczkowska, jeśli Twoja mama to przeczyta! No ale niestety, nie miałam zamiaru już niczego koloryzować.

Co jest do wygrania? 1000 €, a oprócz tego książka będzie publikowana. Wygrywam ten konkurs jak nic!
A jeśli nie (choć to mało prawdopodobne :-), zamierzam wrócić do Polski i już w skupieniu, ze wszystkimi szczegółami uzupełnić to, co napisałam, tworząc kontrowersyjną opowieść o tym co tu się działo, a następnie porozsyłać do wydawnictw.

Zbyt górnolotne plany? Nie sądzę!
Ostatnio zauważyłam w sobie niezwykły hart ducha! Robię wszystko to, co sobie zamierzyłam. Pcham się tam gdzie trzeba i nie trzeba. Jedyne co możecie zrobić to życzyć mi powodzenia! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz